[:pl]
Kiedy przyleciałam do Sydney z małej wiejskiej miejscowości w Nowej Zelandii, huk wielkiego miasta od razu mnie odstraszył. Panował tam taki hałas, że czułam się tak, jakby pociąg przejeżdżał mi cały czas nad głową. Nigdy za miastami nie przepadałam, ale Sydney w jakiś sposób odczarowałam.
Kilka lat temu doszłam do wniosku, że nie chce spędzić najlepszych lat swojego życia na dojazdach do pracy, staniu w korku i pracy przed komputerem w pokoju mieszczącym innych kilka osób.
Ludzie mówili, że się przyzwyczaję. Że dam radę.
Rodzaj ludzki jest dość niebezpieczny w tych przyzwyczajeniach, bo często zmuszamy się tkwić w rzeczywistości, która nam nie do końca odpowiada i do nawyków, które nam nie do końca służą.
Na szczęście (jak dotąd) nigdy nie starałam się przyzwyczajać do czegoś, co mi nie odpowiada.
W Sydnej wylądowałam z kilku powodów i zostałam tu trochę dłużej. Jest to chyba jedyne miasto, do którego lubię wracać.
Jest to jeden z lepszych przystanków w drodze do Azji, gdzie można szybko zarobić w miarę dobrą kasę – oczywiście zależy, jak trafiasz 🙂 Więcej o zarobkach i jak znaleźć pracę w Sydney przeczytasz tutaj.
W Sydney mam też, bardzo dobrą koleżankę, z którą nie widziałam się ponad 10 lat. Pierwszy raz po tak długiej przerwie mogłyśmy spędzić znowu razem czas. Justyna jest jedną z takich osób, która dość szybko przestawiła się na australijski „luz”, więc tym bardziej chce się koło niej przebywać.
Dzięki Justynie i jej współlokatorce (również o imieniu Justyna) pierwszy raz od bardzo dawna poczułam się jak w domu. Jak u siebie.
Nie wiem, czy była to kwestia języka polskiego, wspólnego okresu z dzieciństwa, jaki przeżyłyśmy lub jakichś podobieństw w osobowości, ale w tym domu czułam się jak u siebie.
Trudno jest nie lubić Sydney. Jest odskulowe, imprezowe, ma dobry dostęp do plaż, wiele młodych ludzi, przepiękny port i wiele innych.
Kto nie wzdychał do Opery, widząc ja na pocztówce w dzieciństwie ?? NO kto ?
W Sydney po raz pierwszy zaprzyjaźniłam się z homoseksualistą z Niemczech. Do tej pory nigdy nie spotkałam faceta, który ma odmienną orientację. Faceci homoseksualiści bardzo często lub prawie zawsze mają specyficzny sposób gestykulacji i wysławiania się. Richard na pierwszy rzut oka nie miał takich cech charakterystycznych. Ciekawa historia się wywiązała, złapaliśmy szybko kontakt i w pracy śmialiśmy się do łez.
Niestety dobry czas nie trwał krótko, bo Richard musiał wyjechać. Następne kilka tygodni w pracy spędziłam bez niego i żadnej takiej bratniej duszy jak on tutaj już nie spotkałam.
Chodź, byliśmy z różnych światów, to jednocześnie mieliśmy wiele wspólnego.
Być może gdybyśmy spotkali się w Niemczech, to takiego kontaktu byśmy nie złapali.
Spotkanie z Richardem uczuliło mnie na problemy homoseksualistów i na trudności przez jakie musieli przejść, gdy odkrywali swoją orientację. Cieszę się, że homoseksualiści dziś mają łatwiej i że mogą znaleźć spokojne miejsca dla siebie. Takim miastem jest na przykład Sydney.
W Australii również po raz pierwszy zauroczyłam się miastem nocą. Trafiłam tam na czas, kiedy w Sydney odbywał się artystyczny pokaz światła Vivid. Miasto nocą wyglądało cudnie. Kliknijcie tutaj powięcej zdjęć i film.
A Wy? Byliście kiedyś w Sydney?[:]
Author: Ola
Pasjonatka podróży i aktywnego stylu życia. Preferuje wyjazdy typu “adventure” w otoczeniu przyrody. W Nowej Zelandii odbyła miesięczny staż raftingowi na górskich rzekach i przez 3 lata pracowała w jaskiniach jako Adventure Cave Guide w Nowej Zelandii w Waitomo, które znane jest z Black Water Rafting. Dłużej przebywała również w Norwegii studiując norweski “outdoor life” oraz pomieszkiwała w Omanie.
Leave a Reply